No i oczywiście nie wiem od czego zacząć.. ;)
Prawie dwa miesiące nie miałam laptopa.
Tak się już odzwyczaiłam, że teraz mając go cały czas dostępnego,
nie wiem co mam na nim robić...
Nawet wczoraj przejeżdżając koło tej kafejki internetowej,
z której korzystałam nie mając komputera,
prawie się zatrzymałam z chęcią skorzystania z internetu :)))..
aż w ostatniej chwili zaświtało mi w głowie, że:
PRZECIEŻ MAM JUŻ SWOJEGO LAPTOPA W DOMU!!!
No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Przez ten czas starałam się dość twórczo spędzać czas..
Powstało wiele ciekawych projektów.. i różnych prac.
Postaram się je pokazać w najbliższym czasie.
Również aktywnie poszukiwałam dodatkowej pracy,
którą póki co udało mi się znaleść.
Wiec jest mniej czasu na tworzenie,
ale jak tylko jest możliwość to korzystam z niej z wielką radością.
Wysłałam jak również otrzymałam wiele wspaniałych pocztówek z postcrossingu, o których również się dowiecie na moim drugim blogu. Musze tylko pozgrywać zdjęcia i uzupełnić wpisy.
Wysłałam także kilka paczuszek do Was.. mam nadzieje, że wszystkie dotarły bez żadnych problemów..Od niektórych dostałam potwierdzenie, ale nie od wszystkich wiec wkrótce napisze emaila z zapytaniem i przypomnieniem :)
Także zapisałam się na dodatkowe zajęcia z języka angielskiego, gdzie raz w tygodniu spotykamy się z różnymi ludźmi, różnych narodowości i rozmawiamy ze sobą po angielsku - ćwicząc konwersację jak również ucząc się nowego słownictwa oraz poprawności gramatycznej.
Już się nie mogę doczekać następnego spotkania.
Ahhh... no i jeszcze udało mi się odkryć w sobie zdolności do pielęgnowania kwiatów doniczkowych, jeśli tak to można nazwać. Podkreślam, że nigdy nie miałam ręki do kwiatów.. nawet kaktusy usychały przy mnie. Zawsze zapominałam je podlewać... a teraz.. pryskam je kilka razy na dzień :)
Dostałam od koleżanki Paprotkę, która została podzielona na kilka części (bo tak się rozrosła, że nie mieściła sie w doniczce) - przywiozłam ją do domu i zastanawiałam się co z nią zrobić : "zostawić ją na ogródku czy dać ją komuś..?". No ale zostawiłam ją sobie.
Postawiłam ją w kuchni.. tak żeby była widoczna za każdym razem jak się tam wchodzi..
wiec wtedy będę pamiętała żeby ją podlewać... ale Paprotka zaczeła chorować.
Chyba przez to przesadzanie..
Wiec zaczełam ją pielęgnować.. pryskać.. wystawiać codziennie na świeże powietrze oraz słoneczko. Po tygodniu czasu Paprotka ożyła :) zaczeła nawet puszczać nowe pędy.. i pojawiło się kilka nowych łodyżek z listkami :)))) Teraz codziennie kiedy wracam z pracy opowiadam jej jak mi minął dzień i poświęcam jej 5 minut na pielęgnacje, oberwanie uschniętnych listków których już jest coraz mniej..
A Paprotka rośnie jak na drożdżach.
I zmieniła lokalizację z kuchennej.. na pokojową :)_
\
i mój widoczek za oknem..
wciąż zielono i słonecznie :))